piątek, 18 stycznia 2013

Trzy

~Perspektywa Niall~

Dzisiaj jest już sobota. Od 12 00 leżę w łóżku i czekam aż Karo wróci ze szkoły. Była odebrać mundurek. Strasznie się denerwowała, a ja nie potrafiłam jej odstresować. Próbowałem, ale mi się nie udało. 
Nie potrzebnie się denerwuje. Na pewno znajdzie tutaj wielu nowych przyjaciół. A żeby jej w tym pomóc, w poniedziałek rano podwiozę ją pod szkołę. To na pewno podniesie jej status społecznościowy, kiedy tylko ludzie zobaczą, że przyjechała ze mną. Może nie jest to najlepsze zagranie, ale zdobędzie przyjaciół.

Oj Nialler, Nialler. Znowu trasa. Wrócę do domu dopiero za dwa tygodnie. Będę musiał coś wykombinować, żeby nie siedzieć sam.
Hmm. Może nawet zaproszę Caro, żeby do mnie przyjechała? Co prawda znamy się krótko, ale co mam robić ten cały czas sam?
Chociaż nie, nie mogę jej zaprosić, bo to będą jej pierwsze dwa tygodnie w szkole. Nie może od razu opuszczać lekcji. Z resztą to tylko 2 tygodnie. Mam nadzieję, że szybko miną, bo długo nie wytrzymam w tej samotności.


Z moich myśli wyrwał mnie dźwięk otwieranego okna. To była Caro. Patrzyła na mnie, trzymając w prawej ręce swój mundurek. Stała z niepewną miną.
-I jak było?- zapytałem ciekaw jej odpowiedzi.
-Chyba ok, jakaś kobieta mnie oprowadziła po szkole- odłożyła mundurek na bok i usiadła bezsilna na parapecie, opierając głowę o ścianę- Jeśli pierwszego dnia się nie zgubię to będzie cud- westchnęła głośno.
Nie mogłem znieść jej bezradności. Musiałem coś wykombinować.
Wstałem z łóżka i podszedłem do okna, opierając się dłońmi o parapet i powiedziałem stanowczo:
-Za 10 minut wychodzimy. Pokażę ci coś- zaczął wciągać na siebie spodnie, a ona tylko przyglądała się mi pytająco.
-Co mi pokażesz?- zapytała zaciekawiona.
-Zobaczysz- chwyciłem bluzkę i bluzę, po czym udałem się na parter- Mamo, wychodzę!- krzyknąłem, żeby zdołała mnie usłyszeć.
-Gdzie wychodzisz?- zapytała zdziwiona tym, że jestem już na nogach.
-Jadę poznać Caroline z chłopakami- wciągnąłem czerwone Nike na nogi i gorączkowo szukałem kluczyka w kuferku z różnymi pierdołami. Kątem oka zdołałem zauważyć, że mama z nieco głupkowatym uśmiechem oparła się o futrynę ze ścierką w ręce. Pewnie wycierała naczynia.
-Lubisz ją- stwierdziła krótko.
Wyprostowałem się i powiedziałem:
-I to nie wiesz nawet jak bardzo- sądząc po jej minie, bardzo dobrze wiedziała. Nawet za bardzo. Trochę mnie to przerażało.
I w końcu powinienem jej kupić zmywarkę. 

~Perspektywa Karo~

Ciekaw byłam gdzie mnie zabierze. Przecież takie rzeczy nie dzieją się codziennie. Tym bardziej, że to Niall Horan, za którym szaleją miliony fanek. Boże, to się nie może dziać. Przecież ja jestem tylko normalną dziewczyną, prawda?
Głos w mojej głowie zaczął krzyczeć, że jestem po prostu szczęściarą. Od tych paru ostatnich dni słuchałam ich wszystkich piosenek. Płyta 'Take me home' naprawdę mi się podobała. Szczególnie 'Little things'. Po prostu odpływałam przy tej piosence, a w szczególności przy solówce Nialla. Nie byłam jeszcze w stanie odróżnić Liam'a od Louis'a, ale powoli dochodziłam do wprawy.
Zadzwonił dzwonek. Zerwałam się z kanapy i otworzyłam drzwi. Tak jak myślałam stał tam Niall. Krzyknęłam jedynie:
-Wychodzę i nie wiem, o której wrócę- mam odkrzyknęła tylko- Okey!
-Gotowa?- zapytał z głupim uśmieszkiem.
-Ale na co?- w dalszym ciągu chciałam się dowiedzieć gdzie mnie zabiera.
-Zobaczysz.
-Mam się bać?- zażartowałam.
-Może trochę- odpowiedział normalnym głosem, a ja już zaczęłam sobie wyobrażać jakieś straszne scenki w głowie.
Wsiedliśmy do jego auta i ruszyliśmy. Skręcił w prawo. Jechaliśmy prosto przez jakieś bodajże 5 minut. Rozmawialiśmy głównie o mojej szkole. Niall powiedział, że z chęcią mnie podwiezie pierwszego dnia. Zgodziłam się, bo szczerze mówiąc nie byłam przygotowana, ani chętna iść na piechotę. Zazwyczaj jeździłam autobusem, a w przypadkach wyjątkowych mama mnie zawoziła.
Co chwilę zerkałam na jego profil. Chyba to zauważył, ale nie dał nic po sobie znać. W końcu kiedy i on na mnie zerknął natychmiast odwróciłam wzrok i zaczęłam się przyglądać domami, które mijaliśmy szybko. Czułam, że się zarumieniłam, co wcale mi się nie spodobało. Nienawidziłam tego. Rumieńce na policzkach zawsze mnie zdradzały.

~10 minut jazdy później~

Niall zaparkował auto pod jakimś hotelem. Nie miałam pojęcia co my możemy tutaj robić. Była to naprawdę ładna oraz zadbana okolica. Czułam się, jakbym była w magazynie Chanel. Drzewa równiutko przystrzyżone, nie wspominając już o zieloniutkiej trawie. Okolica naprawdę wspaniała. A szara pogoda tylko dodawała uroku wszystkiemu.
Kiedy wysiedliśmy, Niall złapał mnie za rękę. Poczułam przypływ gorąca. Czułam, że oblałam się obfitym rumieńcem
'Cholera'- powiedziałam sobie w głowie.
Szliśmy dosyć szybkim i zdecydowanym tempem.
-Co my tu robimy, Niall?- zapytał z coraz większym zaciekawieniem.
-Poznasz kogoś- uśmiechnął się, bo już wiedział, że zgadłam o kogo chodzi.
Nie odpowiedziałam. Po prostu już słyszałam głos w mojej głowie, który wołał, że to nie możliwe. Dopiero co poznałam Niall'a, a teraz poznam wszystkich. Nie mogłam w to uwierzyć. Szłam z puszczonym wzrokiem obok blondyna. I jak dziecko uważałam, aby nie nadepnąć na jakąś szczelinę między płytkami. Jednak z transu wyrwał mnie dźwięk fleszy. Podniosłam gwałtownie głowę i zobaczyłam multum fotografów.
Niall zauważył moją minę i ścisnął moją dłoń jeszcze mocniej, dając dyskretny znak, że wszystko jest ok i nie ma się czego obawiać. Popatrzyłam na niego i się uśmiechnęłam. Starałam się iść  jak najlepiej i jak najbardziej elegancko tylko mogłam. Pewnie wyglądało to trochę nie zgrabnie, bo w głowie liczyłam ile kroków już pokonałam i szacowałam ile jeszcze przede mną.
Kiedy byliśmy już pod drzwiami hotelu, słyszałam wszelakie pytania:

'Niall, czy to twoja dziewczyna?'
'Jak ma na imię nieznajoma blondynka?'
'Czy jesteście parą?'
 
Wszyscy przekrzykiwali siebie. W głowie mi szumiało od tego hałasu i nie potrafiłam nawet racjonalnie myśleć. Szczerze mówiąc, to nawet nie chciałam. Jedyne czego chciałam, to było przejście jak najszybciej przez próg drzwi i mieć już wszystko za sobą.
Kiedy dwóch goryli otworzyło nam drzwi i mogliśmy swobodnie przejść, odetchnęłam z ulgą. Jeszcze nigdy nie czułam się tak spięta, jak parę sekund wcześniej.
-Mogłeś mnie uprzedzić- powiedziałam nieco oszołomiona.
-Wybacz, nie zwróciłem na to uwagi. Dla mnie to codzienność. Przygotuj się, że dla ciebie też w końcu stanie się to normalne- zarechotał.
Prowadził mnie dalej za rękę w stronę białej marmurowej lady, nad którą wisiał ogromny kryształowy żyrandol. Kobieta, która stała za nią przyjaźnie się uśmiechała.
No potrafiłabym tak. Stać pół dnia i się szczerzyć do wszystkich.
-Poproszę kartę do apartamentu królewskiego numer 243- powiedział dystyngowanym głosem z czego się zaśmiałam pod nosem, a on popatrzył na mnie z rozbawieniem na twarzy. Cały czas trzymał mnie za rękę. Kiedy otrzymaliśmy już kartę, wsiedliśmy do windy. Niall nacisnął guziczek na złotym obramowaniu z numerem '14'. Kiedy tylko ruszyliśmy w górę ścisnęłam mocniej jego dłoń. Otóż bałam się wind jak diabeł święconej wody.
-Boisz się?- zapytał zdziwiony.
-Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo- odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Zacisnął moją dłoń i powiedział:
-Jestem z tobą. Nic się nie stanie- i w tym momencie winda się zatrzymała.
 Źrenice mi się rozszerzyły, a krew zaczęła pulsować w żyłach.
'To się nie dzieje, to się nie dzieje, to się nie dzieje'- powtarzałam sobie gorączkowo w głowie.
Przysunęłam się do barierki po lewej stronie nie puszczając dłoni Niall'a. Byłam przerażona. W głowie panował chaos. Gdyby było okno pewnie bym z niego wyskoczyła. Czułam jak moje ręce zaczęły się pocić. Dłoń zaczęła się ślizgać niebezpiecznie po metalowej rurce. Byłam przerażona.
Atak gorąca, a potem zimna. I tak na zmianę. Fatalne uczucie.
Potem nie wiem co się działo. Po prostu odpłynęłam myślami. Zaczęłam dyszeć. Osunęłam się delikatnie na podłogę i przybrałam pozycję embrionalną. Nie rozumiałam co się dzieje.
Potem słyszałam już tylko głos Niall'a, który przywoływał mnie imieniem. Wołał, a nawet krzyczał, ale nie wiedziałam co, nie słyszałam.
Odpłynęłam.

~Z perspektywy Niall'a~

-Caro! Caro!- cały czas krzyczałem i wołałem jej imię.
-Co teraz zrobić?- patrzyłem gorączkowo po całe windzie, klęcząc przy niej. Popatrzyłam na panel z przyciskami i zauważyłem napis przy guzika 'W razie awarii windy, proszę nacisnąć ten przycisk'.
Zrobiłem to. Nacisnąłem go chyba 20 razy.
Trzymałem ją za rękę w nadziei, że się ocknie. Niestety nic takiego się nie stało. Miałem ochotę rwać sobie włosy z głowy! Jak ja mogłem w ogóle do czegoś takiego dopuścić?!
W końcu po pięciu minutach coś zaczęło się dziać. Otworzyli drzwi windy, ale maszyna nie była na równym poziomie razem z progiem. Chwała Bogu, że otwór był na tyle duży, że ktoś mógł się tam zmieścić.
To całe zamieszanie trwało kolejne trzy minuty. Karetka przyjechała po upływie kolejnych czterech. Kiedy już wyciągnęli Caro z windy i pomogli mi wyjść zaczęli sprawdzać wszystkie bodźce.
Patrzyłem na blondynkę z zamkniętymi oczami i nie wierzyłem.
I coś ty narobił Nialler?
________________________________
Ta daaaa! Mam naprawdę bujną wyobraźnię :)
Ten rozdział jest chyba w porządku. Taki odmienny. Nie wiem co mnie napadło z tą windą, ale pomysł chyba nie najgorszy :D
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać bla bla bla. Zawsze ta sama wymówka :3
I co sądzicie o moich wypocinach? :)

wtorek, 25 grudnia 2012

Dwa

Ubrana czekałam na dole w salonie oglądając telewizję. Nie mogłam ukryć podekscytowana. w tym chłopaku coś mnie pociągało i interesowało. Sama nie wiedziałam, czy widziałam w nim tylko przyjaciela, czy może kogoś więcej. Drugi dzień w Mullingar, a ja już myślę jak poderwać sąsiada. No pięknie.
Z lekkiego zdenerwowania zaczęłam wyciągać guzik od pilota. Przejeżdżałam po nim palcem tak długo, aż w końcu się urwał i upadł na biały dywan obok kanapy. Szybko się po niego schyliłam i gorączkowo starałam wsadzić z powrotem, żeby nie było, że to moja wina, chociaż tak na prawdę pewnie i tak wyjdzie na jaw, że ja to zrobiłam.
Jednak w tym momencie z niecierpliwością czekałam na dźwięk dzwonka, więc nie przejęłam się tym zbytnio.
-Na co czekasz?- przestraszyłam się- Spokojnie, to tylko ja!- mama podniosłam ręce w górę.
-Znasz tego chłopaka z sąsiedztwa?- pokazałam w stronę domu, którego ściany było widać zza okna.
-No tak. Niall- odpowiedziała i zaczęła mi się badawczo przyglądać.
-Wczoraj obiecał mi, że przyjdzie o 10 i pokaże mi okolice, a później pójdziemy do centrum do jakiegoś fajnego baru- powiedziałam wszystko na jednym wdechu.
-O to miło, że już się poznaliście. Niall jest naprawdę miłym chłopcem, jednak niestety często nie ma go w w domu.
Zaciekawiłam się tym.
-Jak to często nie ma go w domu?
-No wiesz. Jest tylko okazyjnie i zostaje z tego co pamiętam jeszcze przez kolejne 4 dni. Potem znowu wraca w trasę- wszystko dokładnie przeanalizowałam w głowie i przypomniałam sobie jak ostatniej nocy wspominał, że jest w zespole. Jednak nie sądziłam, że aż tak znanym.
-Wow... a jak się nazywa ten zespół?- zapytałam z zaciekawieniem.
-One Direction, Skarbie. Zobacz na Google, to na pewno coś znajdziesz- mama wzięła kosz z praniem, który wyglądał na ciężki i poszła do piwnicy, aby włączyć pralkę.
Ja za to szybko chwyciłam mojego iPhone i załadowałam 'One Direction' w Google. Z wrażenia otworzyłam buzię. Było tam mnóstwo zdjęć jego oraz czterech innych chłopaków. Weszłam na wikipedię, po czym przeczytałam:
'Niall Horan to jeden z członków zespołu One Direction, który powstał w 2010 roku w brytyjskim X-factorze. Urodził się w Mullingar 13 września...'- nagle usłyszałam krótki dźwięk dzwonka, który rozbrzmiał się po całym domu. Zablokowałam smartfona i podeszłam do drzwi wejściowych. 
Ostatni raz poprawiłam swoje włosy, po czym nacisnęłam klamkę. 
Niall był ubrany w ciemne jeansy z obniżonym krokiem, w których nie powiem wyglądał seksownie. Białe Nike do kostki oraz granatową bluzę z kapturem nałożonym na głowę i przeciwsłoneczne Ray Bany na nosie. Jeszcze dzień wcześnie zapewne bym się zdziwiła, bo nie było słońca, ale wtedy już wiedziałam, że to był po prostu jego kamuflaż. 
-Gotowa?- zapytał lekko zachrypniętym głosem.
-Gotowa.

~Perspektywa Nialla~

Caroline była naprawdę kochaną osobą. Jej uśmiech mnie powalał, od którego nie mogłem oderwać wzroku. W pewnym momencie to zauważyła i oboje się zarumieniliśmy. Była naprawdę optymistycznie nastawiona do świata. Mieliśmy takie samo poczucie humoru, co  było po prostu urocze! W pewnym momencie miałem ochotę ją objąć. Jednak zaraz później przypomniałem sobie, że przecież nie chcę dziewczyny. Nie chcę się do nikogo przywiązywać. Z drugiej strony jednak fajnie byłoby mieć kogoś. Kogoś kto zawsze będzie cię wspierał i zawsze będzie na ciebie czekać i tęsknić. Będzie po prostu ważny w twoim życiu i na odwrót. Może kiedyś.

Do 'Nando's' zostało jeszcze jakieś 10 minut drogi, do którego przychodziłem z kumplami jeszcze przed x-factorem. Szczerze mówiąc tęskniłem za nimi trochę, ale mam przecież nowych przyjaciół, których kocham nad życie. A kto wie, może nawet i Caro za niedługo będzie jedną z moich najlepszych przyjaciół. Jednak póki co powinienem myśleć o tym, że za parę dni znowu wyjeżdżam na kolejne dwa tygodnie do Londynu. Znowu będę wracać do pustego mieszkania. Nikt nie będzie czekał na mnie z ciepłym obiadem. Znowu po części będę samotny. 
Ta myśl mnie dobijała. Nie dawała wewnętrznego spokoju. Cały czas mnie to dręczyło. Lou miał Eleanor, Liam Danielle, Zayn Perrie, Harry jakieś laski na boku. A ja? A ja jedzenie. Ale to nie to samo. Chyba dojrzałem do tego, że jedzenie jest bardzo ważne, ale miłość ważniejsza.
Wow, Nialler. Brawo! Wreszcie nie stawiasz jedzenia na pierwszym miejscu! Nieźle. 
Jednak jestem chyba zbyt nie śmiały, aby mieć dziewczynę. Po prostu nie potrafię. Nie chcę. To znaczy chcę, ale nie chcę zaczynać. Najlepiej jakby wszystko się już ułożyło za jednym pstryknięciem palca! 
Ehh. Szkoda, że się tak nie da.

Patrzę na Caro i jej dokładnie słucham jednocześnie rozmyślając. Jest naprawdę miła i ufna. Zakochałem się w jej oczach. Taki intensywny niebieski. Można się w nich zgubić. I nic nie przesadzam! Czuje, że w następnym czasie zostaniemy bliższymi przyjaciółmi.

-Niall?- zapytała?
-Hmm?- odmruknąłem. 
-Czy to prawda, że należysz do światowej sławy zespołu One Direction?- zapytała nieco nieśmiało. Wiedziałem, że w końcu się dowie i zapyta. 
Uśmiechnąłem się pod nosem i odpowiedziałem:
-Tak. Jestem w bandzie- powiedziałem to dumnie. 
-Ale jestem głupia- zrobiła facepalma.
-Wcale nie jesteś, Caro. Teraz po prostu wiem, że nie będziesz chciała się ze mną spotykać tylko dlatego, że jestem bogaty i sławny. Dobrze, że teraz o tym wspomniałaś. Wyrobiłaś sobie opinię wcześniej niż dowiedziałaś się, że jestem 'ten Niall Horan'.
-W sumie rzeczywiście lepiej. I tak wyrobiłam już sobie o tobie zdanie- uśmiechnęła się nieśmiało.
-Huh, jakie?- zapytałem zaciekawiony jej odpowiedzią.
-Dobre- uśmiechnęła się delikatnie. Wiedziałem, że chciała powiedzieć więcej, ale się od tego powstrzymała. Ciekawe dlaczego? 
A może kłamała, bo tak naprawdę nie polubiła mnie?+
Oj Horan, Horan. Ogarnij się i nawiąż jakąś sensowną rozmowę. 

-Więc jakie masz plany na resztę dnia?- tylko na tyle cię stać, mózgu?
-W sumie to nic ciekawego. Wrócę do domu, pomogę mamcie posprzątać i zajmę się czymś. Muszę się zacząć przygotowywać psychicznie do pierwszego dnia w szkole w irlandzkiej szkole. Szczerze mówiąc wcale mi się to nie uśmiecha. Denerwuję się- powiedziała i rzeczywiście miała mało ciekawy wyraz twarzy.
-Ej, mała, nie martw się. Na pewno sobie poradzisz. Nie wiem jak jest w Polsce, ale widocznie inaczej, bo tutaj wszyscy cię przyjmą z otwartymi ramionami. Tym bardziej, że jesteś w Mullingar- popatrzyłem na nią- Chyba cie nie przekonałem?
-Nie bardzo- wykrzywiła trochę twarz.
-No dobra- właśnie wchodziliśmy do baru- To zajmiemy jakieś miejsce i ci wszystko wyjaśnię.

~Perspektywa Karo~

-Tędy- powiedział i dalej szłam za nim.
Wybrał stolik na końcu baru, gdzie było mało światła. Mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś go rozpozna. Sprytnie. 
W barze nie było wielu osób. A jeśli już, to głównie siedzieli przy samej ladzie i siączyli wolno piwo, albo jakiś inny alkoholowy napój. Na środku były ułożone trzy stoły bilardowe, nad którymi wisiały lampy. Na matowych grafitowych ścianach było dużo zdjęć i obrazków, a na samym środku gigantycznej pustej ściany kogucik i napis 'Nando's'.Ogólnie całość reprezentowała się przyjemnie i przytulnie. Wiedziałam, że będę tutaj częstym gościem.
-Czego byś się chciała napić?- z rozmyślań wyrwał mnie aksamitny głos Nialla.
-Kawy z mlekiem i dwoma łyżeczkami cukru- odpowiedziałam uśmiechając się.
-A coś do jedzenia?
-Frytki- odpowiedziałam po chwili namysłu.
-Tylko tyle?- zdziwił się bardzo.
-Tak, tyle wystarczy- wzruszył ramionami, posłał mi uśmiech i poszedł do baru.
Wyciągnęłam telefon i chciałam wysłać do kogoś sms-a, ale przypomniałam sobie, że nie mam komu go wysłać. Przyjaciele? Nie miałam ich już. Kiedy mieszkałam w Polsce owszem, ale teraz kiedy się przeprowadziłam po prostu odeszli. Zapomnieli o mnie, nie odpisują na sms-y. Smutne, ale niestety prawdziwe. A mamie przecież na napiszę "boże, jaki on sexowny!". No trudno. Pozostaje mi tylko schować stary telefon do kieszeni i czekać, aż wróci Niall.
Rozglądnęłam się jeszcze raz na około. Przy stolikach siedzieli głównie rodziny z dziećmi. Wiedziałam, że w zwyczaju Irlandczyków było chodzenie do restauracji na obiady. Nie chciało im się gotować w domu, więc to było najłatwiejszym rozwiązaniem.
Z powrotem wróciłam wzrokiem przed siebie. Niall wracał, chowając portfel i rachunek do kieszeni. Spojrzał na mnie, a ja automatycznie spuściłam wzrok w ziemię.
Usiadł na przeciwko mnie.
-A więc jakie masz plany na przyszłość? Planujesz zostać w Irlandii na dłużej? Czy może zamierzasz wrócić do Polski w najbliższym czasie?- dopytywał zaciekawiony.
-Nie mam pojęcia. Szczerze mówiąc jestem zagubiona. Chciałabym coś osiągnąć, ale sama nie wiem co. Po prostu mam pustkę w głowie. Nie wiem co będę robić w życiu. Nic- popatrzyłam na ścianę za Niallem i się lekko zamyśliłam.
-Ej mała, spokojnie. Poradzisz sobie. Jeśli coś nie pójdzie to ja zawsze mogę ci pomóc. Nie znamy się może dobrze, ale mamy dużo czasu przed sobą. Poza tym twoich rodziców znam od lat, więc nie mam pojęcia czemu ciebie poznałem dopiero teraz. Przypominasz mi swoją mamę. Jesteście strasznie do siebie podobne.
-Tak, wiem- uśmiechnęłam się.
-Z uśmiechem wyglądasz o wiele lepiej, więc obiecaj mi, że już nigdy nie będziesz się smucić- zrobił krótką pauzę- Słyszysz? Obiecaj.
-Obiecuję- powiedziałam cicho.
-No i tak ma być!

~Perspektywa Nialla~

-Obiecuję- powiedziała, jednak nie przekonała mnie. Nie chciałem dalej ciągnąć tego tematu, więc tylko odpowiedziałem:
-No i tak ma być.
Akurat przyszedł kelner z jedzeniem. Caro popatrzyła na mój talerz niemal z otworzoną buzią.
-No co?- zapytałem, dobrze wiedząc o co jej chodzi.
-Zjesz to wszystko?- zapytała nie dowierzając w to, na co patrzy.
-No jasne, czemu nie?
-Dużo- stwierdziła.
-Przyzwyczajaj się mała. 
 Po 5 minutach, Caro znudziło się zwykłe jedzenie frytek i rzuciła jedną we mnie. Nieco się zdziwiłem, ale kiedy zobaczyłem jej roześmianą twarz, moja również zaczęła się śmiać. Niestety na moim talerzu było spaghetti, hamburger i nuggetsy, więc postanowiłam zmarnować trochę makaronu. Jeden klusek wylądował na jej włosach.
-Ej! Tylko nie włosy!- powiedziała, a prawie krzyknęła.
-Zupełnie jak Zayn! Muszę was ze sobą poznać!- szybko stwierdziłem. 
-Bo ja wiem- stwierdziła krótko.
-Czemu nie? Na pewno się polubicie- byłem tego pewny. 
-Oby- odpowiedziała z uśmiechem.
Zgarbiła się nieco bardziej i zaczęła mieszać frytkiem w ketchupie jedną ręką, a drugą podpierała sobie głowę. Już ją podnosiła do ust, lecz niestety. Frytka było za blisko w zasięgu mojej twarzy, więc otworzyłem paszczę i prawie odgryzłem jej palce.
-Niall!- zbulwersowała się.
-Musisz się nauczyć, że wszystko, co da się zjeść i znajduje się 20 centymetrów od mojej twarzy jest w strefie zagrożenia. 
Zaśmiała się szczerze. 
Lubiłem ją rozśmieszać. Dawało mi to dużo przyjemności. Kiedy pomyślałem, że pozostało jeszcze tylko parę dni, nie chciałem. Wolałbym zostać tutaj i poznać ją lepiej. Chodzić nawet do zwykłej szkoły, nić codziennie udzielać wywiadów, chodzić na sesje i inne tego typu sprawy. Wiele osób wiele by dało za takie życie, jednak ja byłem już przemęczony tym wszystkim. Nie chciałem. Nawet koncerty nie dawały mi już tyle radości co na początku. Po prostu nie miałem z kim się cieszyć. Przerażające. Mieć wszystko i tak naprawdę nic. Smutna rzeczywistość.
-Ej- wyszeptała cicho Caro, wyrywając mnie z moich myśli- Niall- próbowała zwrócić moją uwagę. 
-Co, Caro?
Pokazała najpierw palcem w prawą stronę. Od razu podążyłem za jej dłonią wzrokiem. 
-Cholera...- wyszeptałem.
Do baru weszło paru mężczyzn z aparatami. To byli dziennikarze.
-Chodź. Musimy się jakoś stąd wydostać- nawet nie wiem kiedy chwyciłem ją za rękę i szybko pociągnąłem w stronę kuchni. Przeszliśmy nie zauważeni. Szukałem gorączkowo mojego kumpla- Dave'a. kiedy w końcu go znalazłem, wypełniającego jakieś papiery przy blacie, podbiegłem szybko do niego i zacząłem gorączkowo  mówić:
-Dude, pomóż nam się wydostać stąd! Dziennikarze się dowiedzieli, że jestem w Mullingar.
-Cholera...- powiedział szybko i się skrzywił. Caro jedynie przyglądała się wszystkiemu nie ogarniając- Tędy- machnął ręką, nakazując, żebyśmy szli za nim. Też tak zrobiliśmy.
W końcu dotarliśmy do drzwi, które tak jak się domyślałem prowadziły do tylnego wyjścia. Zgadłem.
-Dalej już wiesz co robić- poklepał mnie po plecach i uśmiechnął.
-Dzięki stary, kocham cię- też go klepnąłem i pociągnąłem blondynkę za sobą- No dobra. Teraz słuchaj. Kiedy wyjedziemy od razu biegniemy w prawo. Nie oglądasz się za sobą, tylko biegniesz- pokiwała głową, a na jej twarzy pojawiło się wyzwanie? Tak, chyba tak.
Otworzyłem drzwi i szybko zaczęliśmy biec. Wiedziałem, że paparazzi już się zorientowali i biegli za nami. Zdążyli pewnie już zrobić masę zdjęć. Znowu będą plotki i hejty. Nienawidzę tego. Już widziałem tytuły na pierwszych stronach gazet 'Niall Horan i tajemnicze blondynka. Czyżby nasz blondyn się zakochał?'.
"No to jestem w dupie"- pomyślałem.
Pół minuty później byliśmy już pod moim domem i gorączkowo pukałem do drzwi mojego domu. Matka szybko zareagowała i pospiesznie otwarła drzwi.
Wbiegliśmy do środka, a ona zatrzasnęła ja za nami.
-No to pięknie- stwierdziła.

~Perspektywa Caro~

Boże! Co to było?! Nigdy więcej! Coś czuję, że jutro nie wstanę z łóżko, bo takie będę miała zakwasy. Skrzywiłam się na samą myśl.
Kiedy wyprostowałam się, zorientowałam się, że patrzy się na mnie mama Nialla. Od razu się uśmiechnęłam dalej sapiąc ze zmęczenia. 
Również się uśmiechała. Wyglądała na naprawdę miłą kobietę, który czułam, że w najbliższym czasie naprawdę polubię.
-No i jakie wrażenia po pierwszym wyścigu?- zapytała jego mama.
-Nie-nawidzę bie-gać- mówił z pauzami sapiąc. 
-Miło mi cię w końcu poznać Caro, wiele o tobie słyszałam- podeszła do mnie i mnie przytuliła. Też ją objęłam niezgrabnie. Dziwnie się czułam w takiej sytuacji, ale było to naprawdę miłe.
Cały czas uśmiechała się do mnie szeroko.
-Ja też o pani wiele słyszałam- odpowiedziałam zgodnie z prawdą i z większą pewnością siebie w głosie. Mama mi dużo opowiadała o swoich 'ulubionych sąsiadach', których miała naprawdę wielu! 
-Na pewno jesteście głodni. Idźcie do salonu, a ja wam za ten czas zrobię jakieś kanapki- powiedziała i wyszła do kuchni, a ja podążyłam za Niallem, który co chwilę oglądał się za mną, jakby myślał, że z giną w domu identycznym jak mój. Tylko się uśmiechnęłam pod nosem.
-Co chcesz pooglądać?- zapytał spoglądając na mnie spode łba.
-Nie wiem. Nie znam irlandzkiej telewizji- zaśmiał się i klepnął w czoło.
-No tak. W takim razie może byś w coś pograła?- zapytał już podchodząc do stolika z grami. uradowałam się w sercu i aż pod skoczyłam na kanapie.
-Fifa!- powiedziałam głośno.
Zarechotał i włożył płytę do PS3.
-Widzę, że lubisz sport!
-Bardzo! I uważaj! Ogram cię!- zaśmiałam się.

~Perspektywa Nialla~

Graliśmy jakieś parę godzin, jednocześnie jedząc to co mama nam podsuwała do pokoju. Szczerze mówiąc myślałem, że Caro dobrze gra, ale już po pierwszej połowie meczu przegrywała. Co chwilę po cichu klęła pod nosem, myśląc, że tego nie słyszę. Widziałem zaciętość na jej twarzy oraz skupienie. Wierciła się i co chwile zmieniała pozycję. Wyglądało to naprawdę zabawnie. Oczywiście dałem jej wygrać. Nie pogodziłaby się z przegraną! Kiedy wygrywała każdy mecz, cieszyła się jak małe dziecko i podskakiwała. Śmiałem się razem z nią. Miło było tak dla odmiany pobyć z kimś innym. Zawsze to byli chłopacy i ewentualnie Amy, które teraz się ode mnie odsunęła. Nie dziwię się jej. W ogóle nie miałem dla niej czasu, a teraz miała trudny czas. Muszę jej to jakoś wynagrodzić po trasie.
-Niall?- Caro wyrwała mnie z zamyślenia.
Popatrzyłem na nią pytająco, a ona powiedziała:
-Jest już 21 00. Pójdę już do domu.
-Ale nie musisz iść, jeśli nie chcesz- nie chciałem, żeby szła.
-Też bym chciała zostać, ale obiecałam pomóc mamie- odpowiedziała z niechęcią.
-No dobra. To chodź, odprowadzę cię- już kierowaliśmy się w stronę drzwi frontowych, ale przypomniałem sobie, że przed domem jest mnóstwo paparazzi i pewnie też fanek.
-Nie przejdziemy przodem- zauważyła.
-Chodź tyłem- wyszliśmy przez taras do ogrodu. Podstawiłem stołek pod drewniane ogrodzenie i szybko przeskoczyłem pierwszy na jej stronę, po czym pomogłem przejść Caro. Poszło jej to trochę bardziej opornie niż mi, ale chwilę potem już stała obok mnie.
-Dziękuję- powiedziała z nieśmiałym uśmiechem.
-Ale za co?- roześmiałem się cicho.
-Za ten dzień. Druga doba w nowym mieście, kraju, a ja już poznałam kogoś- zrobiła pauzę- Dziękuję- po czym ucałowała delikatnie mój policzek. Czułem, że się zarumieniłem.
-Nie ma za co. Jeszcze wiele dni przed nami. Dużo czasu na spędzenie go razem- uśmiechnąłem się szeroko.
-Tak- odwzajemniła mój uśmiech- Idę. Do zobaczenia- pomachała mi na pożegnanie i zniknęła w otwartych drzwiach tarasu.
Patrzyłam chwilę w tym kierunki, po czym przeskoczyłem przez płot.
To był niesamowity dzień. Muszę wymyślić jakieś pretekst, aby spotkać się z nią jutro. Zostało mi tylko kilka dni.
__________________________________
Ta da! W cholere długo go pisałam i nie jest najlepszy, ale miałam wenę i chciałam go dokończyć przed obiadem. Za chwilę goście przyjadą i nie wejdę pewnie na laptopa przez najbliższe parę godzin.
Komentujcie i piszcie co Wam się nie podoba, albo podoba :3 Czekam xxxx

piątek, 2 listopada 2012

Jeden



Nowy dom nie wprawdzie tak duży jak ten w Polsce, ale nie mogłam narzekać. Miałam  prawie o połowę mniejszy pokój, którego ściany były koloru błękitnego. Biała toaletka, łóżka i komoda. Miałam jeszcze drzwi, które prowadziły do mojej garderoby. Strasznie mi się spodobała! Dużo miejsca na moje ubrania i inne pierdoły, które w starym domy były na strychu. Ogólnie w pokoju dominował złoty, niebieski i biały. Szerokie łóżko było wyższe niż od mojego poprzedniego. Kiedy wyglądnęłam przez okno niestety byłam trochę rozczarowana. Myślałam o jakimś pięknym widoku. Niestety widziałam tylko okno do czyjegoś pokoju.
Przysiadłam sobie na parapecie, który był o wiele niższy niż w Polsce, wyścielony poduszkami i obity złotym materiałem. Rodzice naprawdę się postarali.
Pokój był świetny. Pytanie jaka będzie szkoła? Czy znajdę jakichś przyjaciół? I czy będę wszystko rozumiała? Co prawda przez ostatni rok uczyłam się angielskiego dosyć intensywnie, ale to nie to samo. Tutaj mówią z akcentem. Właściwie to ja też, ale mój jest polski, a ich irlandzki. Do szkoły idę dopiero od poniedziałku, a jest środa. W piątek za to jadę odebrać mundurek. Ciekawe jak wygląda?
-Karo!- zawołała mnie mama- przesunęłam gitarę i walizki pod ścianę i ruszyłam na dół.
-Gdzie jesteś?- zapytałam.
-W kuchni, kochanie!- odpowiedziała mama.
-A gdzie jest kuchnia?- zapytałam nieco zdezorientowana.
Mama się za zaśmiała.
-Co chciałaś?- zapytałam, kiedy w końcu dotarłam do niej.
-Listonosz się pomylił i przyniósł nam listy sąsiada. Mogłabyś je odnieść?
-Jasne. Który dom?
-Ten po lewej.
-OK- założyłam moje botki na szerokim obcasie, długi szary sweter i wyszłam z listami w ręku.
Pogoda była nie najgorsza. 18 stopni i lekkie zachmurzenie. Rozglądnęłam się po okolicy i nie chciało mi się wierzyć ze przez najbliższe parę lat będę tu mieszkać i się uczyć.
Kiedy wyszłam już z naszej posesji skręciłam w prawo po czym zatrzymałam się pod furtką identycznego domu jak nasz. Identyczna weranda i identyczne ramy w oknach. Nawet trawnik był ścięty tak samo jak nasz. Otworzyłam niską furtkę, która sięgała mi do pasa i weszłam. Rozglądnęłam się dookoła i ruszyłam w stronę białych drzwi.
Zapukałam trzy razy i po chwili usłyszałam kroki i śmiechy. Drzwi mi otworzył wysoki niebieskooki blondyn. Zauważyłam jeszcze kilku chłopaków za nim w salonie jak grali w Fife.
-Hej- powiedziałam uśmiechnięta.
-Hej- odpowiedział mi przyjaźnie.
-Listonosz się pomylił i przez przypadek przyniósł nam te listy- podałam mu trzy koperty, a kiedy nasze palce się zetknęły posłał mi ciepły uśmiech.
-Dziękuję- odpowiedział.
Kiedy już zeszłam z werandy zawołał:
-Czekaj- zatrzymałam się i odwróciłam- Gdzie mieszkasz?- podeszłam pod stopień i powiedziałam:
-Dzisiaj się wprowadziłam do tego domu- i pokazałam palcem na identyczną budowlę obok.
Kiedy się nie odzywała powiedziałam- Miło było cię poznać. Do zobaczenia- i ciepło się uśmiechnęłam.
-Do zobaczenia- odpowiedział mi nieco skrępowany.
Czułam jego wzrok na moich plecach, jednak nie odwróciłam się. Szłam jak najlepiej potrafiłam.

~Perspektywa  Nialla~

-Nialler, kto to był?- zapytał Louis z salonu.
-Nowa sąsiadka- odpowiedziałem dalej nieco oczarowany.
-Oho- zaczął Harry- To niezła musiała być ta sąsiadka.
-Oh przestań. Nie szukam teraz dziewczyny, dobrze o tym wiesz- wziąłem puszkę coli, napiłem się łyka i usiadłem obok Liama.
-Serce nie sługa- powiedział Zayn- Też tak myślałem dopóki nie poznałem Perrie.
-Właśnie blondasie. Nawet nie zauważysz jak się zakochasz w jednej z fanek- dodał Liam.
-Ale ona mnie nie poznała. Poza tym ma akcent, więc przeprowadziła się z jakiegoś innego kraju.
-Możliwe- powiedział Harry- Ale teraz chodźmy  porobić coś innego.
-Nawet nie zapytałem jak ma na imię- idiota ze mnie.


~Perspektywa Karo (Wieczór)~

Podeszłam do okna i je otworzyłam na oścież. Dom naprzeciwko był strasznie blisko. Mogłam nawet zaglądnąć przez okno do pokoju.
Wzięłam gitarę do ręki, usiadłam na parapecie i zaczęłam delikatnie szarpać za struny. To mnie zawsze uspokajało. Zamknęłam oczy i zaczęłam cicho nucić coś pod nosem. Dałam ponieść się chwili. Kiedy skończyłam wymsknęło mi się ciche westchnienie. Usłyszałam brawa, więc szybko odwróciłam głowę o 90 stopni w prawą stronę.
To był ten chłopak z sąsiedztwa. Opierał się o taki sam parapet jak mój i delikatnie uśmiechał.
-Nieźle- stwierdził. Zarumieniłam się nieco.
-Dzięki- odpowiedziałam nieco zawstydzona.
-Więc jak masz na imię?- zaczął nieco nie pewnie.
Odłożyłam gitarę na bok i usiadłam naprzeciwko jego okna.
-Caroline, ale mów mi Caro. A ty?- zapytałam.                       
Zrobił nieco zdziwioną minę i po chwili powiedział:
-Jestem Niall- a jeszcze po chwili dodał- Masz akcent.
-Ty też- zaśmiał się.
-Ale ja mam irlandzki, a ty? Skąd przyjechałaś?- zapytał ciekawy.
-Z Polski- odpowiedziałam mu i nieco odbiegłam myślami. Trochę zrobiło mi się smutno, ale starałam się o tym zapomnieć.
-To co robisz tutaj?- zapytał wyraźnie zdziwiony.
-Rodzice się tutaj przeprowadzili, a ja mieszkałam w Polsce z dziadkami. W końcu rodzice zdecydowali, że i ja powinnam zostać tutaj na stałe. No i jestem.
-Do jakiej szkoły będziesz chodzić?- zadał kolejne pytanie.
-Mullingar High School.
-O, chodziło tam paru moich znajomych- stwierdził.
-I co myślą o tej szkole?
-Byli zadowoleni, nie masz o co się martwić- uśmiechnął się do mnie szeroko, a mnie lekko zauroczyło.
-Ugh, to dobrze. Co prawda dopiero od poniedziałku idę do szkoły, ale i tak strasznie się denerwuję. Tutaj jest zupełnie inny system niż w polskiej szkole. W sumie lepiej o tyle, że niższy poziom nauczania.
-Jak to?- zaciekawił się.
-W polskich szkołach jest strasznie trudno. Bierzemy więcej materiału w ciągu roku szkolnego niż w innych krajach. No ale w sumie to nic ciekawego.
-A według mnie bardzo.
-No dobra koniec o mnie, teraz trochę o tobie z chęcią posłucham.
Miło nam się rozmawiało. Okazało się, że nasi rodzice się znają, i że jego mama bardzo chciałaby mnie poznać, bo jeszcze nie miała okazji. Dowiedziałam się też, że jest w zespole, co mnie bardzo zaciekawiło. Obiecał mi również, że jutro pokaże mi okolicę i najciekawsze zakamarki Mullingar.
Mogę stwierdzić, że pierwszy dzień w nowym mieście był ciekawy. Już na wstępie poznałam przystojnego sąsiada! Nieźle się zaczęło.
-Dobra, to do jutra- powiedziałam, pomachałam mu i zamknęłam okno. Już nie mogłam się doczekać następnego dnia.
______________________________
Przepraszam, że tyle czekaliście, ale nie miałam wgl czasu pisać. A jeszcze w niedziele mam bierzmowanie. Fuj.
I odpowiem na pytanie Martyny. A więc główna bohaterka jest Polką, więc rodzina mówi do niej Karolina i Karo, a irlandzcy przyjaciele i znajomi Caroline i Caro c: Chyba wszystko wytłumaczyłam!
Do następnego xx

niedziela, 21 października 2012

Prolog



-Karo, jesteś już gotowa?- krzyknęła mama z parteru.
-Tak mamo! Już schodzę!- krzyknęłam.
Po raz ostatni rozglądnęłam się po swoim pokoju, w którym spędziłam większość mojego życia. Domknęłam jeszcze lewe drzwi od szafy, które nigdy się nie domykały same. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie i wyszłam z pokoju. Po raz ostatni zeszłam po skrzypiących schodach i jak zawsze przeskoczyłam ostatni schodek. Ostatni dotyk ścian wywołał falę ciarek. Wiedziałam, że będę tęsknić za tym miejscem. Za szkołą, za przyjaciółmi, rodziną i za Polską. Mimo wszystko ten kraj jest piękny. Co prawda nie urodziłam się w tutaj, tylko Chicago, lecz tutaj spędziłam znacznie większą część dzieciństwa i cały okres dorastania. Obecnie mam 17 lat i przeprowadzam się do Mullingar. Czas zacząć nowe życie, z nowymi ludźmi i w nowym miejscu.
_______________________
Prolog krótki, ale postaram się, żeby 1 rozdział był dłuższy. I jak się podoba? c: